Niedzielny poranek był wyzwaniem dla kierowców. Zima nas może nie zaskoczyła, ale na pewno przerosła. Po śnieżnej nocy i silnym wietrze trudno było gdzieś wyjechać.
Jeszcze nie minęliśmy granicy Zabłotowa w drodze na Gwoździec, a nasze auto (z łańcuchami na kołach) utknęło w saspie. Ks. proboszcz przeszedł w śniegu po kolana 100 m, żeby się przekonać czy warto ruszyć łopatą...
Pani, która szła z przeciwnej strony do miasta, wyjaśniła, że już w sobotę wieczorem nic tędy nie jechało. Parafianie z Gwoźdźca telefonicznie poinformowali o przejezdnej drodze od strony Kołomyi i tak z 14 km do kościoła zrobiło się 35 km. Ksiądz dojechał. Lepiej późno niż wcale...
PS. Na drogę ciężki sprzęt do odśnieżania przyjechał dopiero po 9 dniach!Objazd do Gwoźdźca. Źródło: tutaj |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz