Marzenie
Dominik Magnuszewski (1810-1845) |
Nieraz odżyłem i umarłem nieraz.
A ona jest tak dobrą: w jej ręku ściśnieniu
Widziałem kiedyś Niebo. Piekło widzę teraz.
A ona jest tak czułą, a jednak zdradziła.
Zdawała się tak słodką, jednak opuściła.
W jej oczach — zdało mi się — żem czytał o Niebie,
Żem widział bóstwo, żem wszystko rozumiał.
Szalony! ta zwodziła, jam zwodzić nie umiał.
Jam troski, podejrzenia i wszystko potłumiał,
Tylko jednego czucia dobić nie zdołałem,
I nie po ludzku: jak dziecię płakałem.
O, niechaj i tę chwilę niepamięć pogrzebie,
Gdym przycisnął jej rękę, gdym!... Na cóż wspomnienia?
Przysięgam! Lecz patrz! Ona! Jej oko spotkało
Moje wejrzenie, w oku serce przemawiało.
Nie! Ona czuje! Kocha! Ona nie z kamienia!
Uśmiechnęła się mile. Czyliż by przeczuła,
Że moje serce blisko, tak blisko jej było?
Skinęła. Któż to nadszedł? On! Łza się posnuła.
O, że byłem kochany — tylko mi się śniło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz